niedziela, 12 sierpnia 2012

Polowanie...

Od Raven

Pewnego dnia wybrałam się na polowanie po jedzenie dla watahy (zazwyczaj trwają one tylko kilka godzin, gdy poluję na zwierzę typu sarna, jeleń, sowa, zając). Wtedy postanowiłam upolować coś dużego - magicznego łosia. Słyszałam, że żyją one w Lesie Czarów. Więc ruszyłam tam. Biegłam i rozglądałam się za jakimiś śladami, lecz nic nadal nie znalazłam... zero tropów. Mineły już 3 godziny.
"Kurde! Czy tu w ogóle coś żyje?!.. Grrr -,- ...Cisza, to takie denerwujące..." - pomyślałam.
Właśnie - cisza... było zbyt cicho. Gdy nagle usłyszałam szelesty pomiędzy drzewami - "Trszum!...szyuuh..!"
- Hhmm... niech ja cię tylko dopadnę - szepnęłam.
Skradałam się po cichu, powoli i... to "coś" zaczęło biec, ruszyłam za tym. Znikło mi z oczu,więc zamieniłam się w pegaza i wzbiłam w powietrze.
- Nie no znowu pusto, przecież to nie mogło tak po prostu się rozpłynąć ! ..Eh..>.< - powiedziałam do siebie.
Nawet nie zauważyłam ile czasu już minęło i jak daleko jestem od watahy. Była noc, wiec postanowiłam pójść spać a rano znów wyruszyć w dalsze polowanie.
Ranek. Noc nie była zbyt przyjemna, zaczęło padać i byłam cała przemoknięta. No cóż, co tam moje zdrowie najważniejsze jest stado. Przeciągnęłam się i znów poczułam to drżenie pod łapami, czułam jak się przesuwa pod ziemią coraz szybciej i szybciej. Śledziłam je i nagle wpadłam do jakiejś czarnej dziury. Było to wejście to kilkuset tysięcy korytarzy, ruszyłam jednym z nich i upadłam.
- Ała! Moja głowa..;c - szepnęłam i zemndlałam.
2 dni później...
- Nic ci nie jest? - powiedział ktoś
- Kto to?! No pokaż się ! - krzyknęłam
Z ciemności wyłoniła się postać była to tak jakby pół wilczyca,pół sarna.
- He-hej... jestem Kate - szepnęła wilczyca.
- Aha, ja jestem Raven. Nic mi nie jest. Dlaczego wędrujesz pod ziemią?
- Jestem wilkiem ziemi, robię korytarze aby znaleźć ukryte zioła, które są mi potrzebne do eliksirów. A ty kim jesteś? Jak tu się znalazłaś ?
- Jestem wilczycą Magicznych Planet. Polowałam na magicznego łosia, gdy nagle poczułam pod ziemią drżenia i wpadłam w tą dziurę. Potknęłam się, upadłam i zemndlałam. Długo byłam nieprzytomna?
- 2 dni - powiedziała Kate
- Woow... Powiedz mi, wiesz może gdzie tu można znaleźć polanę, na której żyją magiczne stada łosi?
- Oczywiście. Biegnij korytarzem, w którym jest płytka woda. Tylko pamiętaj - wejścia pilnują 3 potężne gryfy: Haris, Zefir i Mercury. Gdy ich spotkasz, ukłoń się, a następnie każdy z nich zada ci pytanie. Jeśli odpowiedź na każde będzię prawidłowa pozwolą ci wejść, ale gdy się pomylisz zbiją cię.
- Rozumiem. Dziękuję i do widzenia!
- Nie ma za co... pa!
Korytarz był bardzo długi, ale wkoncu dotarłam do wyjścia.Wychodząc zauważyłam 3 gryfy, o których wspominała Kate. Podeszłam do nich i ukłoniłam się.
- Witaj jestem Haris,to Zefir a to Mercury - powiedział jeden z nich.
- Jestem Raven.
- Rozumiemy, że chcesz się dostać na polanę łosi - powiedzieli chórkiem.
- Tak.
- Mhm. Jako pierwszy pytanie zada ci Zefir. Uprzedzę cię jednak że wiemy o tobie wszystko. Pytania będą dotyczyć twojego polowania, życia i wrogów - rzekł Mercury.
- Ok.
- Kim było zwierzę, które zabiło twoich rodziców? - zapytał Zefir.
- Był to smok.
- Kto żyje pod ziemią magicznego lasu i polany? - zapytał Haris.
- Wilczyca Kate.
- Kim była koleżanka twojej matki? - zapytał Mercury.
- Była lwicą.
- Dobrze, proszę. Droga wolna - ukłonili się.
- Dziękuje - odpowiedziałam z ukłonem i pobiegłam na polane.
Dziwne, wszędzie było pusto. Żadnych oznak życia. Na ziemi było coś czerwonego.
- O fuu... to, to krew - powąchałam. - Ktoś tu był przede mną. Grrrr - zawarczałam.
Szukałam dalej śladów, gdy nagle poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Spojrzałam w górę, zobaczyłam białego wilka, umazanego we krwi a dookoła niego były kości zwierząt. Nie byłam z tego zadowolona, bardzo się wściekłam.
- No no no... kogo mu tu mamy. Kim jesteś śliczna? - powiedział wilk.
- To raczej ty mi powiedz. Kim jesteś i co tutaj robisz? Grrr..! - warknęłam.
- Hehehe... spokojnie ;D. Jestem Jack, wilk śmierci. Przyszedłem coś przekąsić, ale nie martw się zostawiłem trochę resztek starczy i dla ciebie... hahaha.
- Grrr... ty! Przez ciebie nie mam jedzenia dla watahy! - krzyknęłam .
Byłam tak wkurzona, miałam ochotę go rozszarpać.
- To masz problem. A teraz spadaj, zapoluj sobie na coś innego, na przykład na królika.
- Nie!
- Stawiasz mi się! - warknął Jack.
- Tak! YYaah! - rzuciłam się na niego.
Poczułam jak wgryza swoje zębiska w moje skrzydła. Żeby uciec zmieniłam się w pegaza i poleciałam wysoko w górę.
- Myślisz, że jak tak sobie latasz to cię nie dopadnę?! Oh zdziwisz się !
Zauważyłam, że coś się z nim dzieje, zmieniał się w... pegaza śmierci. Zaczęliśmy się gryźć, walić kopytami... z pysków leciała nam krew.
"Ale zaraz... pfff... przecież mam moce... o lol, ale ja głupia jestem" - pomyślałam. - YYaahh! już po tobie!! Jeden błysk i już nie żył, patrzyłam jak spada na ziemię lecąc za nim. Swobodnie wylądowałam, wszystko mnie bolało.
-Jack zabity, łosi nie ma... nic tu po mnie czas wracać - mruknęłam pod nosem.
W drodze powrotnej napotkałam Kate, opatrzyła mi rany i podała zioła.Wychodząc z lasu zauważyłam dużego jelenia, skoczyłam na niego i zabiłam. Następnie zmieniłam się w pegaza,ułożyłam na swym grzbiecie i poleciałam do watahy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz