Od Raven
Pewnego dnia wybrałam się na polowanie po jedzenie dla watahy (zazwyczaj
trwają one tylko kilka godzin, gdy poluję na zwierzę typu
sarna, jeleń, sowa, zając). Wtedy postanowiłam upolować coś dużego - magicznego łosia. Słyszałam, że żyją one w Lesie Czarów.
Więc ruszyłam tam. Biegłam i rozglądałam się za jakimiś śladami, lecz nic nadal nie znalazłam... zero tropów. Mineły już 3 godziny.
"Kurde! Czy tu w ogóle coś żyje?!.. Grrr -,- ...Cisza, to takie denerwujące..." - pomyślałam.
Właśnie - cisza... było zbyt cicho. Gdy nagle usłyszałam szelesty pomiędzy drzewami - "Trszum!...szyuuh..!"
- Hhmm... niech ja cię tylko dopadnę - szepnęłam.
Skradałam się po cichu, powoli i... to "coś" zaczęło biec, ruszyłam za
tym. Znikło mi z oczu,więc zamieniłam się w pegaza i wzbiłam w powietrze.
- Nie no znowu pusto, przecież to nie mogło tak po prostu się rozpłynąć ! ..Eh..>.< - powiedziałam do siebie.
Nawet nie zauważyłam ile czasu już minęło i jak daleko jestem od
watahy. Była noc, wiec postanowiłam pójść spać a rano znów wyruszyć w dalsze
polowanie.
Ranek. Noc nie była zbyt przyjemna, zaczęło padać i byłam cała
przemoknięta. No cóż, co tam moje zdrowie najważniejsze jest
stado. Przeciągnęłam się i znów poczułam to drżenie pod łapami, czułam jak się
przesuwa pod ziemią coraz szybciej i szybciej. Śledziłam je i nagle
wpadłam do jakiejś czarnej dziury. Było to wejście to kilkuset tysięcy
korytarzy, ruszyłam jednym z nich i upadłam.
- Ała! Moja głowa..;c - szepnęłam i zemndlałam.
2 dni później...
- Nic ci nie jest? - powiedział ktoś
- Kto to?! No pokaż się ! - krzyknęłam
Z ciemności wyłoniła się postać była to tak jakby pół wilczyca,pół sarna.
- He-hej... jestem Kate - szepnęła wilczyca.
- Aha, ja jestem Raven. Nic mi nie jest. Dlaczego wędrujesz pod ziemią?
- Jestem wilkiem ziemi, robię korytarze aby znaleźć ukryte zioła, które są
mi potrzebne do eliksirów. A ty kim jesteś? Jak tu się znalazłaś ?
- Jestem wilczycą Magicznych Planet. Polowałam na magicznego łosia, gdy nagle
poczułam pod ziemią drżenia i wpadłam w tą dziurę. Potknęłam się, upadłam
i zemndlałam. Długo byłam nieprzytomna?
- 2 dni - powiedziała Kate
- Woow... Powiedz mi, wiesz może gdzie tu można znaleźć polanę, na której żyją magiczne stada łosi?
- Oczywiście. Biegnij korytarzem, w którym jest płytka woda. Tylko
pamiętaj - wejścia pilnują 3 potężne gryfy:
Haris, Zefir i Mercury. Gdy ich spotkasz, ukłoń się, a następnie każdy z nich zada ci pytanie. Jeśli
odpowiedź na każde będzię prawidłowa pozwolą ci wejść, ale gdy się pomylisz zbiją
cię.
- Rozumiem. Dziękuję i do widzenia!
- Nie ma za co... pa!
Korytarz był bardzo długi, ale wkoncu dotarłam do wyjścia.Wychodząc
zauważyłam 3 gryfy, o których wspominała Kate. Podeszłam do nich i
ukłoniłam się.
- Witaj jestem Haris,to Zefir a to Mercury - powiedział jeden z nich.
- Jestem Raven.
- Rozumiemy, że chcesz się dostać na polanę łosi - powiedzieli chórkiem.
- Tak.
- Mhm. Jako pierwszy pytanie zada ci Zefir. Uprzedzę cię jednak że wiemy o
tobie wszystko. Pytania będą dotyczyć twojego polowania, życia i wrogów - rzekł
Mercury.
- Ok.
- Kim było zwierzę, które zabiło twoich rodziców? - zapytał Zefir.
- Był to smok.
- Kto żyje pod ziemią magicznego lasu i polany? - zapytał Haris.
- Wilczyca Kate.
- Kim była koleżanka twojej matki? - zapytał Mercury.
- Była lwicą.
- Dobrze, proszę. Droga wolna - ukłonili się.
- Dziękuje - odpowiedziałam z ukłonem i pobiegłam na polane.
Dziwne, wszędzie było pusto. Żadnych oznak życia. Na ziemi było coś czerwonego.
- O fuu... to, to krew - powąchałam. - Ktoś tu był przede mną. Grrrr - zawarczałam.
Szukałam dalej śladów, gdy nagle poczułam na sobie czyjeś
spojrzenie. Spojrzałam w górę, zobaczyłam białego wilka, umazanego we krwi a
dookoła niego były kości zwierząt. Nie byłam z tego zadowolona, bardzo
się wściekłam.
- No no no... kogo mu tu mamy. Kim jesteś śliczna? - powiedział wilk.
- To raczej ty mi powiedz. Kim jesteś i co tutaj robisz? Grrr..! - warknęłam.
- Hehehe... spokojnie ;D. Jestem
Jack, wilk
śmierci. Przyszedłem coś przekąsić, ale nie martw się zostawiłem trochę
resztek starczy i dla ciebie... hahaha.
- Grrr... ty! Przez ciebie nie mam jedzenia dla watahy! - krzyknęłam .
Byłam tak wkurzona, miałam ochotę go rozszarpać.
- To masz problem. A teraz spadaj, zapoluj sobie na coś innego, na przykład na królika.
- Nie!
- Stawiasz mi się! - warknął Jack.
- Tak! YYaah! - rzuciłam się na niego.
Poczułam jak wgryza swoje zębiska w moje skrzydła. Żeby uciec zmieniłam się w pegaza i poleciałam wysoko w górę.
- Myślisz, że jak tak sobie latasz to cię nie dopadnę?! Oh zdziwisz się !
Zauważyłam, że coś się z nim dzieje, zmieniał się w... pegaza
śmierci. Zaczęliśmy się gryźć, walić kopytami... z pysków leciała nam krew.
"Ale zaraz... pfff... przecież mam moce... o lol, ale ja głupia jestem" - pomyślałam. - YYaahh! już po tobie!!
Jeden błysk i już nie żył, patrzyłam jak spada na ziemię lecąc za nim. Swobodnie wylądowałam, wszystko mnie bolało.
-Jack zabity, łosi nie ma... nic tu po mnie czas wracać - mruknęłam pod nosem.
W drodze powrotnej napotkałam Kate, opatrzyła mi rany i podała
zioła.Wychodząc z lasu zauważyłam dużego jelenia, skoczyłam na niego i
zabiłam. Następnie zmieniłam się w pegaza,ułożyłam na swym grzbiecie i
poleciałam do watahy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz